Jest ktoś...pewna osoba, która jest bardzo ważna w moim życiu i wiele dla mnie znaczy. Jest bardzo młody, ma 20 lat. Niestety bardzo cierpi...Nie potrafię tego zrozumieć...jest tyle ludzi na świecie, którzy są szczęśliwi, a on? Jest bardzo dobrym człowiekiem, każdemu pomaga, nigdy nikogo nie skreśla. Jest taki ambitny. Ma wiele pomysłów na życie, wiele marzeń. Każde z nich chce spełnić. Niestety jest mu bardzo ciężko. Jest chory...ma raka, to mu nie pozwala w jakiś sposób się realizować. Cierpi fizycznie, psychicznie...nie wie jaki będzie jego następny dzień, jak to się skończy. Stara się walczyć, ale się załamuje, nie ma siły, chce się poddać, choć wie, że jest w stanie to pokonać. Ma dzuewczynę, która nie wie o jego chorobie. Nie wspiera jego w życiu, nie jest przy nim, mimo tego, że on tak bardzo ją kocha i jest w stanie dla niej zrobić wszystko...ona Jego rani, a on w tym tkwi...cierpliwie cierpi...zastanawiam się dlaczego on?! Jest wyjątkową osobą, czasem się wściekam na niego, ale trwamy jakoś razem. On jest przy mnie, a ja staram się być przy nim. Jest mu ciężko, ale dziękuje każdego dnia za to co ma, za każdy przeżyty dzień. Czasem robi głupie rzeczy, zle gubi się, błądzi...Jest skryty, nie wiele osób wie o jego problemach, chorobie..nie chce nikogo nimi obciążać, stara się sam sobie poradzić. Jest w tłumie ludzi, ale jednak ciągle sam. Stwarza pozory,a le nikt tak naprawdę nie widzi jaki jest. Nikt nie widzi jego cierpienia...
Pisząc to, chce żeby został po nim ślad. Nie ważne czy będzie żył 20 czy 50 lat, ale zasługuje na to...Każdego dnia stara się żyć i uśmiechać. Wszyscy powinni o tym wiedzieć, poznać jego historię, podziwiać jego tak jak i ja to robię każdego dnia. Chciałąbym, aby pewnego dnia się obudził i powiezdiał, że jest szczęśliwy, że ma wszystkoco pragnął. Pisząc to, płynął mi łzy, ciągle zadaje sobie pytanie dlaczego?! I nigdy nie znajdę odpowiedzi...